Podsłuchiwał policję, pozyskiwał dane osób na kwarantannie i oszukiwał je – ot taka ciekawostka na niedzielę
Wiele osób wciąż nie widzi w nieszyfrowanej transmisji żadnego zagrożenia, bo “przecież nikt nie wykorzystuje podsłuchanych informacji”, bo to “niezgodne z prawem”. Wygląda na to, że mamy pierwsze większe oszustwo bazujące na podsłuchiwaniu policjantów.
Metoda “na sanepid” po “nasłuchu”
Jak w weekend poinformowała Gazeta Wyborcza, pewien mężczyzna odwiedzał Polaków w ich domach i podając się za pracownika Sanepidu informował, że musi pobrać “wymaz do badania na obecność koronawirusa”.
Ofiary mu wierzyły, bo z notatnika odczytywał ich nazwiska i PESEL-e. Poddawały się więc procedurze wymazu, ale to nie na pozyskaniu materiału genetycznego zależało oszustowi. Po badaniu wręczał ofiarom formularz do wypełnienia, a tam już trzeba było podać m.in. numer dowodu i inne dane.
Po co? tego można się tylko domyślać — Wyborcza sugeruje, że mogło chodzić o wyłudzanie kredytów.
Skąd przebieraniec miał dane swoich ofiar? Z nasłuchu komunikacji Policjantów, którzy najwyraźniej dane monitorowanych przez siebie obywateli przebywających na kwarantannie przekazywali sobie “po radio”, a nie za pomocą odpowiednich terminali czy — jak to często bywa — (prywatnych) telefonów komórkowych.
To był… sąsiad
Oszust, który w taki sposób pozyskiwał dane, wydawać by się mogło, jest sprytny i inteligentny. Okazuje się, że nie do końca. Jako pracownik Sanepidu odwiedzał …mieszkańców swojego osiedla.
Niestety, nie mamy informacji, jakiego miasta dotyczyła ta akcja, ale jeśli któryś z Czytelników mieszka na tym samym osiedlu i widział plakaty ostrzegające przed fałszywym pracownikiem Sanepidu, to niech da nam znać 🙂
0 komentarzy